Czwartkowy misz-masz: chorobowo, nowe hobby i bujo
Skoro już mamy tę wiosnę (a dziś sypało śniegiem sic!), to mogę spokojnie napisać, że jakoś nam się udało przetrwać tę zimę bez katarów i gorączek. Nie licząc grypy żołądkowej Tomasza i mojej choroby posurowiczej. Także „zwykłe” choróbsko nas w tym roku ominęło, ale dopadły dwie nowości. Bilans całkiem zacny, choć szczerze przyznam, ze wolałabym mieć katar niż do bólu swędzące cholerstwo. Apropo wlasnie tego ostatniego - wczoraj wieczorem odwiedziłam dermatologa. Zmniejszył dawkę, więc powoli zbliżamy się do końca. Powoli, bo jeszcze jakieś 18 dni - mniej więcej tyle czasu bedzie trwało „ucinanie” dawek sterydu. Nagłe przerwanie mogłoby być fatalne dla organizmu, dlatego porcje leku (Encorton) zmniejsza się stopniowo. I, o ile swędzenie nie powróci, to wizyty u dermatologa mieć już nie będę. Z nadzieją na wyzdrowienie i na to, że się juz nie zobaczymy (choć Pan Doktor jest bardzo miły), życzyłam więc Doktorowi na odchodnym wesołych Świąt Wielkanocnych.
* * *
Dzisiaj Fifu miał szczepionkę na pneumokoki. Dzielny chłopak zapłakał tylko po wkłuciu. Za to później po sklepie jeździliśmy na sygnale. Nie wiem czy to kwestia szczepionki, czy zbyt delikatnego podłoża - im więcej trzęsie, tym lepiej.
* * *
Wczoraj przyszło moje zamówienie z KnitPL. Robiąc unboxing trochę się przestraszyłam, czy ogarnę to, co zamierzałam. A zamierzam... szydełkować. Taa, trochę mnie podkusiły koszyczki i inne takie bibelotki wyczajone na Instagramie. Czego to ludzie nie stworzą, takie cuda! Ale po dwóch godzinach, kiedy udało mi się stworzyć "To-Co-Zamierzałam", mogę stwierdzić, że odkryłam w sobie nowe hobby. Boże drogi, jakie to pozytywnie odmóżdżające zajęcie! Prawdziwy odstresowywacz. Jednak mam wrażenie, że przypadkiem wymyśliłam nowy splot - a co tam, ważne, że się trzyma i nawet ładnie prezentuje ;) Wkrótce zaprezentuję pierwsze hendmejdy.
* * *
Coraz częściej zaczynam szukać rozwiązań na uporządkowanie własnego życia - mam tu na myśli plannery, bujo, coś w ten deseń. Nie ukrywam, że zmotywowały mnie posty worQshop. Ja, wieczna sklerotyczka, miałabym okazję poukładać swoje myśli i plany. Boję się jednak, że tabelki za bardzo mnie ograniczą. W notatkach lubię kreślić i wymazywać i trochę obawiam się zniszczenia stron.
Nawiasem mówiąc, mam jakiegoś hopla na punkcie artykułów biurowych i piśmienniczych. Kartki, karteczki, notesiki, najlepiej kolorowe, z fajnymi okładkami i do tego duuużo przyborów. Ach.
No więc lubię ozdabiać, kolorować, wycinać, a te całe bullet journale aż się proszą by je zagospodarować. Dzięki temu, zwykły na pozór zeszyt, można sobie spersonalizować w dowolny, unikatowy sposób. Ile to razy w szkole na nudnych lekcjach malowało się doodle na końcu zeszytu. A na studiach to i nawet na marginesach powstawały różniaste cudaki.
No i właśnie idąc tą myślą, będę musiała poszukać jakiegoś fajnego plannera. Może powstaną w nim jakieś doodlaki-cudaki.
Znacie tego typu plannery? Możecie mi jakiś polecić?
* * *
Dzisiaj Fifu miał szczepionkę na pneumokoki. Dzielny chłopak zapłakał tylko po wkłuciu. Za to później po sklepie jeździliśmy na sygnale. Nie wiem czy to kwestia szczepionki, czy zbyt delikatnego podłoża - im więcej trzęsie, tym lepiej.
* * *
Wczoraj przyszło moje zamówienie z KnitPL. Robiąc unboxing trochę się przestraszyłam, czy ogarnę to, co zamierzałam. A zamierzam... szydełkować. Taa, trochę mnie podkusiły koszyczki i inne takie bibelotki wyczajone na Instagramie. Czego to ludzie nie stworzą, takie cuda! Ale po dwóch godzinach, kiedy udało mi się stworzyć "To-Co-Zamierzałam", mogę stwierdzić, że odkryłam w sobie nowe hobby. Boże drogi, jakie to pozytywnie odmóżdżające zajęcie! Prawdziwy odstresowywacz. Jednak mam wrażenie, że przypadkiem wymyśliłam nowy splot - a co tam, ważne, że się trzyma i nawet ładnie prezentuje ;) Wkrótce zaprezentuję pierwsze hendmejdy.
* * *
Coraz częściej zaczynam szukać rozwiązań na uporządkowanie własnego życia - mam tu na myśli plannery, bujo, coś w ten deseń. Nie ukrywam, że zmotywowały mnie posty worQshop. Ja, wieczna sklerotyczka, miałabym okazję poukładać swoje myśli i plany. Boję się jednak, że tabelki za bardzo mnie ograniczą. W notatkach lubię kreślić i wymazywać i trochę obawiam się zniszczenia stron.
Nawiasem mówiąc, mam jakiegoś hopla na punkcie artykułów biurowych i piśmienniczych. Kartki, karteczki, notesiki, najlepiej kolorowe, z fajnymi okładkami i do tego duuużo przyborów. Ach.
No więc lubię ozdabiać, kolorować, wycinać, a te całe bullet journale aż się proszą by je zagospodarować. Dzięki temu, zwykły na pozór zeszyt, można sobie spersonalizować w dowolny, unikatowy sposób. Ile to razy w szkole na nudnych lekcjach malowało się doodle na końcu zeszytu. A na studiach to i nawet na marginesach powstawały różniaste cudaki.
No i właśnie idąc tą myślą, będę musiała poszukać jakiegoś fajnego plannera. Może powstaną w nim jakieś doodlaki-cudaki.
Znacie tego typu plannery? Możecie mi jakiś polecić?
Ja kupuje planer zawsze na allegro. Ma wszystko czego potrzebuje.
OdpowiedzUsuńMożesz jakiś polecić? :)
UsuńAż jestem ciekawa tego co stworzyłaś :) Ja niestety nie mam aż tyle cierpliwości i wszystko leżałoby w kącie.
OdpowiedzUsuńJeszcze chwileczkę i pokażę :)
UsuńJa mam kilka planerów czy kalendarzy, ale ich uzupełnianie zawsze kończy się tak samo - zapominam o nich :D
OdpowiedzUsuńKurczę, właśnie tego zapominania się obawiam ;)
UsuńPowodzenia w szydełkowaniu! Kiedyś bardzo bym chciała spróbować, ale coś czuję, że mam dwie lewe łapki do tego.
OdpowiedzUsuńSpróbuj - też myślałam, że nie ogarnę, ale całkiem fajnie mi to idzie.
Usuńteż mam szał na punkcie biurowych rzeczy :D, ale nie mam gdzie tego trzymać już. ostatnio zamówiłam na aliexpress około 13 taśm washi tape do mojego bullet journal ;D
OdpowiedzUsuńOoo a możesz mi polecić jakiś konkretny bullet journal? :)
UsuńJa zamiast planerów preferuję zwykłe kalendarze.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe :) Pochwa się później co stworzyłaś :)
OdpowiedzUsuńKiudlis.blogspot.com